Zagraj z siedmiolatkiem
W drugiej odsłonie serii o planszówkowych „evergreenach” proponujemy gry na wspólne popołudnia. Dziś kolejne trzy tytuły:
Pędzące żółwie. Wyścig żółwi – czyż samo sformułowanie nie powoduje uśmiechu na twarzy? Żółwie gramolą się na siebie, wyprzedzają, pędzą po sałatę… Emocje potęguje ukryta tożsamość. Ostatecznie zwycięża najprzebieglejsze zwierzę. Gra z sensownym elementem losowości. Wygrywają dzieci, wygrywają dorośli – gramy rewanż i dwie godziny mijają nie wiadomo kiedy.
1,2,3 szukam. Był tu konik czy krowa? Ile widzę świnek? Kto schował owcę? Niepojęta dla dorosłych jest radość dzieci w tej grze. Na stole stawiamy stadko zwierząt i – zależnie od kart – dodajemy, odejmujemy lub tylko przestawiamy. Czy aby tylko? Dzieci okazują się być wymagającym przeciwnikiem. Niejednemu dorosłemu przyjdzie przełknąć gorycz porażki 🙂
Leo wybiera się do fryzjera. Lew Leo zapuścił grzywę i musi ją ostrzyc. Ma na to 3 rundy. Tyle że Leo jest gadułą i, napotykając inne zwierzęta, traci bezcenny czas. Gra z elementami memo, ale bardzo dynamiczna. Zaletą jest kooperacja, wszyscy dbają o jak najszybszą trasę dla Leo. Wygrywamy razem lub, niestety, razem nie dajemy rady. Dzieciom taką wspólną porażkę łatwiej znieść, a sukces spaja współgraczy. Ładne kafelki i składana grzywa lwa są dodatkową atrakcją.
Inne gry warte rozważenia: Pędzące jeże, Dobble, Potwory do szafy, Smoczy skarb.